Najwyższy szczyt Gór Kaczawskich – Skopiec?

Od kilku, a może już nawet kilkunastu lat, trwają korekty pomiarów szczytów górskich, szczególnie tych najwyższych. W przypadku wielu pasm górskich jest to o tyle istotne, że różnice pomiędzy najwyższymi wierzchołkami są niewielkie. Ponowne pomiary wywracają więc „do góry nogami” wiedzę zawartą w podręcznikach do geografii i na mapach. Taka dynamiczna sytuacja dotyczy m.in. Gór Kaczawskich i szczytu o nazwie Skopiec.

Do celu zdobywania Korony Gór Polski podano, że najwyższym szczytem w Górach Kaczawskich jest Skopiec. Przyjęto to na podstawie wiedzy z roku 1997, kiedy to powstała inicjatywa zdobywanie Korony Gór Polski – czyli najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich położonych na terenie naszego kraju.

Problem z Górami Kaczawskimi polega na niewielkiej różnicy wysokości pomiędzy kilkoma szczytami i to tymi „topowymi”. Jak już wspomniałam do KGP przyjmuje się Góry Kaczawskie Skopiec – jako najwyższy szczyt. W ostatnich latach wysokość Skopca jednak obniżono, natomiast najpierw podwyższono wysokość pobliskiego Barańca, uznając go za najwyższe wzniesienie w Kaczawach.

Baraniec nie cieszył się jednak długo pozycją „najwyższego”. Wkrótce kolejne pomiary ujawniły, że wyższa jest Folwarczna. Ostatnio natomiast mierzącym wyszło, że Folwarczną przewyższa Okole 🙂

Jak widać sytuacja jest dynamiczna. Kto wie, jak długo Okole utrzyma się na prowadzeniu 🙂 Jakikolwiek szczyt Gór Kaczawskich nie byłby najwyższy, wznosi się on na wysokość ok. 725 m n.p.m.

Kaczawy nie są więc szczególnie wysokimi górami, a nawet jednymi z niższych w Polsce. Nie mają także jakichś ogromnych przewyższeń. Jest to na pewno dobra propozycja dla osób rozpoczynających przygodę z chodzeniem po górach. Pasmo to polubią także osoby ceniące sobie spokój na szlakach. Nie spotkacie tam tłumów, za to zachwyci Was piękna i często unikatowa przyroda, zarówno ożywiona, jak i nieożywiona. Atrakcji jest naprawdę w bród.

To też fajna propozycja dla osób jeżdżących na rowerach. W weekend można objechać najciekawsze miejsca, z zastrzeżeniem, że na terenie Kaczaw jest kilka rezerwatów przyrody, gdzie cykliści mają wstęp wzbroniony 😉 Na szczęście poza nimi jest gdzie jeździć.

Wymiana podszewki

Jakiś czas temu kupiłam sobie fajną, dużą skórzaną torebkę, która jednocześnie spełnia funkcję plecaka. Po kilku tygodniach użytkowania okazało się, że torebka ma dwie wady: jest ciężka – tak sama w sobie i ma źle zaprojektowaną podszewkę. Niestety na żadną z tych rzeczy nie zwróciłam dostatecznie uwagi w sklepie.

Jej ciężar to skutek nie tyle skóry, chociaż zapewne i to się przyczynia, ale dużej ilości elementów metalowych. Częściowo są one ozdobą, a częściowo pełnią funkcje konieczne. Ich ilość wynika m.in. z tej podwójnej funkcji torebko – plecaka, ale także z projektu z wieloma kieszonkami i ozdobnikami. Teraz kombinuję, żeby się części pozbyć, albo wymienić na lżejsze zamienniki.

Co do podszewki to problem tkwi w wielu kieszonkach i przegródkach w środku. To ogranicza mi bardzo „przestrzeń ładunkową”. Poza tym mam wrażenie, że podszewka nie przylega idealnie do ścianek torebki, co dodatkowo pomniejsza jej pojemność. Planuję więc ją wymienić.

Wymyśliłam sobie, że wytnę dotychczasową podszewkę, zostawiając jej tak z 10 centymetrów, żebym nie musiała nowej przyszywać do skóry, bo nie mam odpowiedniej maszyny. Do tej poszewki, która zostanie doszyję nową, taką która wypełni mi całą przestrzeń torebki. Z boku zrobię tylko jedną kieszonkę na zamek, bo z doświadczenia wiem, że więcej nie potrzebuję. Żeby dobrze to wyglądało muszę tylko kupić solidną podszewkę w kolorze jak najbardziej zbliżonym do dotychczasowego. Najbardziej podobają mi się podszewki wiskozowe, które są przyjemne w dotyku. Muszę tylko sprawdzić ich grubość – żeby wytrzymały obciążenia i tarcia produktów noszonych w torebce.

W ten sposób będę miała taką torebkę jaka mi się podoba, o takiej funkcjonalności i ciężarze jakie mi odpowiadają. Lepsze to niż kupowanie co chwilę nowych rzeczy i generowanie śmieci. Szczególnie, że wszystko ostatnio bardzo drożeje, więc lepiej trochę przyoszczędzić.

A przy okazji warto dopisać, że na Dolnym Śląsku od grudnia mamy wyjątkowo dużo dni w zimowej: śnieżnej i mroźnej szacie. Rzecz nietypowa, nie spotykana każdego roku. Tylko strachem napawa najbliższy rachunek za ogrzewanie gazem :-/