Spacer po lesie

W drugi dzień Świąt wybraliśmy się z rodziną na spacer do lasu. To był pierwszy dzień od dłuższego czasu, w którym zrobiło się pięknie, słonecznie i ciepło. Zresztą nie tylko my wpadliśmy na taki pomysł. Spacerowiczów i osób na rowerach było sporo.

Jednakże spacer nie należał do łatwych. Zdaje się, że do niedawna obowiązujący zakaz wjazdu do lasów pojazdów, został zniesiony. Niegdyś piękne, leśne dukty były porozjeżdżane przez samochody i quady. Samochody wjeżdżały tam, bo gdzieś tak w środku lasu wyznaczono miejsce na ognisko. No i sporo osób uznało, że tak, ma ochotę na pieczone kiełbasy; nie, nie ma ochoty na spacer i niesienie tych kiełbas przez las, więc pojechali samochodem. Jak stamtąd wyjechali, mając koła do 1/3 zanurzone w błocie, nie wiem.

Mimo wielu niewątpliwych uroków wiosennego lasu, ukwieconego zawilcami, pierwiosnkami i innymi wczesnymi wiosennymi kwiatami, brodzenie w błocie, skakanie przez koleiny lub przedzieranie się przez las, kiedy ścieżką (a właściwie szlakiem turystycznym) się nie dało, nie należało do przyjemnych. Myślę, że podobne zdanie mieli rowerzyści, ubłoceni straszliwie i widać, że czasem zaliczający wywrotki w grząskim terenie.

A szkoda, bo to był naprawdę piękny teren na spacer.