Ostatni dzień sierpnia

Od mojej ostatniej bytności na blogu zmieniła się nawet wersja WordPressa 😉 Na szczęście wakacje wciąż trwają, a ja – jako miłośniczka sierpnia – zamierzam się nim cieszyć do ostatniej minuty. Mimo, że w tym tygodniu trochę się ochłodziło, nadal jest przyjemnie; i to na tyle przyjemnie, że można sobie pozwolić na zjedzenie obiadu na ogrodzie, bez szczękania zębami z zimna i szybkiego jedzenia, żeby w końcu móc wrócić do domu.

Dziś co prawda było „o krok od tragedii”, ale się udało. Pojechałam na rowerze do piekarni. Kupiłam pieczywo i dwa kg mąki (przy okazji nadmienię, że od czerwca podrożała o 50 procent, a nie tyle ile niby wynosi inflacja) i wrzuciłam to do plecaka. Zanim wyszłam z piekarni, przyfrunęła wielka czarna chmura strasząc deszczem. Ba, dla osiągnięcia lepszego efektu nawet spadło kilka kropel. Nie muszę chyba mówić w jak szybkim tempie wracałam do domu, mając już w głowie wizję namoczonej mąki rozlanej papką po całym plecaku 😉 Na szczęście chmura się rozmyśliła i pofrunęła sobie dalej.

Nadmiar wilgoci w ostatnim czasie sprawił, że pogniły mi moje pomidory, na które czekałam od wiosny. Pech, albo i szczęście, sprawił, że akurat w tym mokrym tygodniu wyjechałam. Pech – bo nie zebrałam w porę pomidorów, a szczęście – bo mogłam cieszyć się słoneczną pogodą, a nie bębnieniem deszczu.

Na otarcie łez po wakacjach, zapowiada się ładny wrzesień. Może uda mi się zaplanować jakąś ciekawą wycieczkę… Myślę, że byłoby cudnie wykorzystać jeszcze ładną pogodę. Nie chciałabym przechwalić dnia przed zachodem słońca, ale póki co ten rok – jeśli chodzi o ciepełko – jest wspaniały. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że lato 2022 roku pozwoliło się wygrzać, w przeciwieństwie od poprzedniego.

A jutro już początek roku szkolnego… Dobrze, że w czwartek. Ten jeden dzień w piątek uczniowie będą mieli czas na spokojną aklimatyzację i powrót do szkolnej codzienności. A rodzice? A rodzice będą musieli znów przyzwyczaić się do korków 😉 Miłego!