Śmieszna sprawa: na Dolnym Śląsku szwankuje komunikacja. Szwankuje w takim sensie, że jest problem żeby dojechać w różne ciekawe miejsca komunikacją publiczną – zarówno autobusową, jak i pociągową. Można się tam dostać wyłącznie autem. A później narzekają na jakość powietrza. Przykład: na narty tylko własnym transportem: czy jest to Rzeczka, Zieleniec, okolice Lądka Zdroju czy Karpacz. Wyjątek: Szklarska Poręba (tam dojedziemy pociągiem). Ostatnio w PKP widziałam reklamę podróży kolejowych po Czechach. Ale cóż z tego, kiedy bezpośrednio nie można się dostać nawet z Wrocławia do Pragi. Wyłącznie z przesiadkami i to zwykle kilkoma. Ba, do Pragi to się nawet samolotem nie doleci, bo główny kierunek lotów to UK… A szkoda, naprawdę szkoda.