Kontrowersyjny film o Wrocławiu

Ponoć w sieci pojawił się kontrowersyjny film o Wrocławiu jako o mieście kiboli i nacjonalistów, w którym przemoc i nienawiść są na porządku dziennym. Hmm, nie jestem rodowitą Wrocławianką, ale mieszkałam w tym mieście przez 10 lat i do teraz często tam jestem. Jeśli chodzi o kiboli, to moim zdaniem nie ma ich więcej niż w innych miastach, co więcej jest z nimi mniej kłopotów niż w innych miastach. Podobnie z nacjonalistami. W każdym mieście mieszkają ludzie o różnych poglądach, natomiast gdyby przez pryzmat organizowanych marszów w Dzień Niepodległości oceniać miasta, to należałoby taki film nakręcić o Warszawie. Czy w mieście rządzi przemoc i nienawiść? Co za chora koncepcja – ktoś się tu naoglądał za dużo filmów o postapokaliptycznych światach? Swego czasu często byłam w centrum, chodziłam tam na spacery, do knajpek, załatwiałam różne sprawy. Bywało i tak,  że chodziłam do pracy na piechotę, pokonując spory odcinek, co jednak trwało krócej niż stanie w korkach, a poza tym potrzebowałam ruchu. Nigdy mi się nie zdarzyło odczuć na własnej skórze jakichś objawów nienawiści, nigdy nie widziałam takich objawów w stosunku do innych ludzi, żadnych bójek, choć zapewne są jakieś zakapiorskie części miasta, gdzie się zdarzają. Czy jednak one powinny kształtować opinię o całym mieście? Trochę to bez sensu. Zwłaszcza, że we Wrocławiu mieszka sporo obcokrajowców, są tam szkoły i uczelnie przystosowane do ich nauki i jakoś nie zauważyłam, żeby ktoś miał z tym problem, może poza kierowcami autobusów, z którymi czasem obcokrajowcy próbują się dogadać w różnych językach – choć w tym przypadku jest to problem językowy, a nie nacjonalistyczny.