I po pracy

I po pracy… dziś. Jeszcze tylko dwa dni, choć zapewne wzmożonego wysiłku, i… urlop 🙂 Koleżanki z pracy zazdroszczą. Mówią, że już swojego nie pamiętają i im też by się przydał. Cóż, w czerwcu było wielkie „przeciąganie liny”, żeby nie powiedzieć kłótnia, bo wszyscy chcieli urlop jak najdłuższy i koniecznie w lipcu albo sierpniu, a właściwie od połowy lipca do połowy sierpnia. Ja odpuściłam licytowanie się i wypominanie kiedy i ile miałam urlopu, bo wrzesień wydał mi się również atrakcyjny. No i w końcu się doczekałam. W sobotę wyjeżdżamy 🙂