W końcu dzieciaki w naszym województwie dotrwały do ferii. Końcówka mam wrażenie była ciężka, także dlatego, że z powodu grypy i przeziębień dużo dzieciaków nie chodziło do szkoły. Z tego co widzę w dzienniku elektronicznym epidemia dopadła również nauczycieli, bo już dawno nie widziałam tylu nieobecności i zastępstw.
Moje dziecko nie zdeklarowało chęci żadnego wyjazdu na zimowisko. Wychodzi więc na to, że będzie się „bujał” pomiędzy basenem, który na szczęście mamy w pobliżu, a rodziną, która też nie ma co zrobić z dzieciakami. Z rodziną przyjęliśmy zasadę „w kupie raźniej” i liczymy na to, że dzieciaki wymyślą sobie jakąś wspólną zabawę. Niekoniecznie, a nawet „nie” w sieci, ani przed telewizorem.
U nas po śniegu zostało już tylko wspomnienie. Nadal trzyma jednak mróz. U rodziny śnieg nadal leży, choć z powodu opadów deszczu, które były któregoś tam dnia w zeszłym tygodniu, jest na nim warstwa zamarzniętego lodu. W czasach, kiedy sama byłam dzieckiem wszyscy by się ucieszyli, że mamy warunki idealne do wycięcia „bloków” na igloo, ale dziś to tylko przeszkoda do robienia kulek ze śniegu. Inwencja twórcza najwyraźniej słabnie w młodym pokoleniu.
Plusem ferii u rodziny jest to, że w pobliżu jest niewielki (ale jednak) orczyk prowadzący na niewielką (ale jednak) górkę, można więc spędzić trochę czasu na nartach. No i jest na tyle blisko domu, że nie muszą zabierać prowiantu na drogę, tylko podskoczyć w potrzebie do domu. U nas będzie im trudniej coś wymyślić, ale jakoś damy radę.
Pomyślałam sobie, że podskoczę z nimi do wrocławskiego afrykanarium, o którym znowu zrobiło się głośno na skutek uznania go za jeden z cudów świata zoologicznego, czy jakoś tak. Moje dziecię już tam było, ale kuzyni nie, a myślę, że im się spodoba. A co poza tym? Zobaczymy. Może aquapark, a może lodowisko, albo i jedno i drugie. We Wrocławiu na szczęście nie można narzekać na brak atrakcji 🙂
Miłych i bezpiecznych ferii.